Decydując się na zakup mieszania mamy do wyboru dwie opcje: kupno całkowicie nowej nieruchomości lub odkupienie mieszkania już używanego, czyli z tak zwanego rynku wtórnego. Opcja trzecia, alternatywa, to budowa własnego domu, co jednak jest procesem dość żmudnym i długotrwałym, a przy tym nie pozwala na dokładne określenie kosztu ewentualnego kredytu hipotecznego.
Mieszkania używane są tańsze
I nie ulega to żadnej wątpliwości – nawet w dużych miastach takich jak Warszawa, Wrocław, Gdańsk czy Kraków zakup nieruchomości używanej jest tańszy niż kupno mieszkania dopiero co oddanego do użytku. Wyjątki mogą się zdarzać jedynie w przypadku mieszkań, które zlokalizowane są gdzieś na obrzeżach miast. Dla banku jest obojętne, czy nasz kredyt mieszkaniowy przeznaczymy na nowe czy używane lokum – jest mu też obojętne, czy w kosztach kredytu zmieścimy jedynie samą kwotę transakcji zakupu czy również ewentualne środki na remont mieszkania albo jego wyposażenie.
Proste formalności?
Jedyne, co różni rynek wtórny mieszkań od rynku developerskiego, jest większa liczba formalności, jakie trzeba załatwić. Konieczne jest przede wszystkim spisanie umowy u notariusza, przedstawienie bankowi aktu własności nieruchomości, niekiedy niezbędna jest też wycena przez specjalistę (by nie zaniżać lub zawyżać celowo wartości mieszkania). Dodatkowo w niektórych przypadkach wizyta w banku będzie konieczna również dla sprzedającego, podczas gdy przy kupowaniu nieruchomości od developera wszystko załatwiane jest wyłącznie między bankiem a kupującym. Ta drobna niedogodność nie wpływa jednak ani na koszt mieszkania, ani na koszt kredytu, ani tym bardziej na jego kwotę.
Wkład własny
Plusem kupowania mieszkań na rynku wtórnych jest niski wkład własny wymagany przez bank. Ponieważ mieszkanie jest używane, banki z góry zakładają konieczność wykonania w nich remontu i dostosowania do potrzeb nowego nabywcy. Dlatego obniżają swoim klientom wysokość wkładu własnego, bez którego najtańszy kredyt hipoteczny byłby niedostępny – zamiast wpłacać na start pięćdziesiąt tysięcy złotych, klient będzie musiał zapłacić tylko dwadzieścia pięć tysięcy. Pozostałą kwotę bank traktuje jako część przeznaczoną na remonty.
We wszystkich innych przypadkach nie ma większego znaczenia, z jakiego rynku pochodzi nasz wymarzony dom. Bank pozostawia swoim klientom pod tym względem wolną rękę, oczekując jedynie regularnego spłacania rat wraz z odsetkami i niezalegania ze spłatą.